O odżywczych właściwościach kiełków wiedziałam od dawna. Jednak nie miałam mobilizacji by kiełki hodować, a jak już zabierałam się za wysiew, to pleśń pojawiała się na kilku rodzajach kiełków. Dopiero ostatnio dopatrzyłam się w internecie zdjęć "ze wczesnej" hodowli rzodkiewki. Bo rzodkiewka miała u mnie pleśń niestety. A tu ku mojemu zdziwieniu okazało się, że niepotrzebnie panikuję, bo to nie pleśń tylko system korzenny roślinki... Z jednej strony ucieszyła mnie ta informacja, bo to oznaczało, że nie jest ze mnie taki straszny mini-ogrodnik, a z drugiej lekko przybiła, bo przecież powinnam odróżnić pleść od korzonków :)
Na jutro już czekają opłukane z nasionek kiełki fasoli mung (chińszczyzna znaczy się będzie:))
Trochę się rozrosła...
A na pojutrze czeka rzeżucha... Zjem ją z jajecznicą :) Akurat będzie początek weekendu, więc jajecznica będzie z lekka wypasiona :)
Pamiętam z dzieciństwa hodowlę rzeżuchy na ligninie na Wielkanoc. Teraz są dostępne różne kiełkownice, więc teoretycznie ma być łatwiej. Ja mam kiełkownicę 3-poziomową i na początku byłam bardzo entuzjastycznie do niej nastawiona. Wyczytałam pozytywne opinie na jej temat, mogłam "na raz" hodować 3 rodzaje kiełków o różnym czasie wysiewu, miały w miarę stały poziom wilgoci wewnątrz poziomów. Ale te poziomy przecież blokują w pewnym stopniu dostęp światła. Czy więc kiełki są tak do końca odżywcze? Czy tylko bogatsze w pewne substancje, do syntezy których nie jest wymagane światło? Ciekawe...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz